Monday, January 8, 2007

Noworoczne papierosy z kawą

Ze smutkiem zauważam pewną monotonię ostatnich sylwestrowych nocy. W zeszłym roku przyszło mi ją spędzić na koszmarnym, modernistycznym wystawieniu 'Carmen' w ciemnym i zimnym obiekcie nie będącym bynajmniej budynkiem opery z wszystkimi wadami tej sytuacji - brakiem odpowiednich warunków akustycznych oraz prowizorycznymi rozwiązaniami dekoracyjnymi, które skłoniły mnie do przeklinania dnia, w którym zgodziłam się na podobną formę zabijania rozrywkowego, z zalozenia, czasu.
Tegoroczną zaś spędzałam w kinie na 'Romance and cigarettes'. Jakkolwiek warunki oferowane przez ulubiony multipleks z aspiracjami nie pozostawiały wiele do życzenia, rytualne obdarowywanie prezentami (trafionymi) na wstępie poprawiło znacząco humor, a sam film okazał się niebanalnym przedsięwzięciem - ni to musicalem, ni to kryminałem, ni to romansem - z hołubioną za czasów fascynacji 'The Rocky Horror Picture Show' Susan Sarandon (która jednakże tym razem nie śpiewała samodzielnie) oraz zachwycającą Kate Winslet, to po wyjściu z przybytku rozrywki, wracając do domu w deszczu sztucznych ogni (literalnie), dane mi było odczuć pewien niedosyt. Moje poczucie pustki i niespełnienia zwerbalizowałam w postaci wypowiedzi o funkcji opisującej (aczkolwiek, biorąc pod uwagę pozajęzykowy kontekst norm nie-tylko-prawnych, także i sugestywnej, chociaż raczej optatywnie, niestanowczo) skierowanej do towarzyszki mojej niedoli (nomen, omen, tej samej co i w roku ubiegłym), która najwyraźniej miała szczęście posiadać odmienny pogląd na rzeczoną kwestię, co wyraziła lekkim wzruszeniem ramion i stwierdzeniem jakoby nic a nic jej to nie przeszkadzało oraz zauważeniem, że dosrzega pewne zasadnicze różnice w stosunku do roku poprzedniego. Faktem jest, że w tym roku, zamiast przez zaspy śnieżne i masy ludzkie okupujące rynek w celu wysłuchania zbiorczego koncertu co pośledniejszych gwiazdek polskiej muzyki popularnej, przyszło nam brnąć przez ludzkie zastępy okupujące mosty, gdzie głównie obserwowały fajerwerki, ale też śpiewały, piły napoje alkoholowe, składały życzenia najbliższym i przechodniom oraz narażały siebie i postronnych na ciężkie obrażenia cielesne z poparzeniami różnego stopnia i utratą kończyn włącznie. Większe zagęszczęnie ludzkie można złożyć na karb wczeniejszej pory oraz sprzyjających warunków atmosferycznych. Mnogość mijanych jednostek ludzkich należących do różnych grup społecznych pozwoliła nam poczynić interesujące obserwacje natury socjologicznej. Szczególnie ożywioną dyskusję, kontynuowaną także w dniach następnych, wywołała grupa dzieci w wieku szkolnym, która - najwyraźniej już po samodzielnym odpaleniu rac i petard, co obserwowałyśmy w wywadniu ich młodszych kolegów wupobliży lokalu 'Na Garbarach' - wracała do domu rzucając się wzajemnie zapalonymi zapałkami. Osobiście udało mi się wrócić do domu bez oparzeń, zwęglonych włosów ani papierowych elementów petard, które padały na niefortunnych przechodniów - na równi z plastikowymi/drewnianymi kijkami - jak deszcz. Po powrocie zaś poszłam spać nie lubiąc Sylwestra i planując wczesne wstanie w celu zajęcia się czymś konsruktywnym, co z kolei miało stanowić jawny bojkot Nowego Roku.

No comments: